Obserwatorzy

Zabieg Geneo+

Witajcie!
Wybaczcie kolejną nieobecność, ale mam małe problemy z przystosowaniem do nowego trybu życia. Studia nie są takie proste, jak mogłam się spodziewać ;)
Teraz jestem chora, więc przysiadłam w końcu do posta, którego miałam napisać już jakiś czas temu.

Dziś mam zamiar napisać o zabiegu Geneo+, na który dostałam zaproszenie dzięki przedstawicielce agencji Get in Touch. Ustalanie wszystkiego przebiegło w bardzo miłej atmosferze, Pani Ula zgodziła się przedłużyć wartość kuponu, bo nie było mnie w mieście i nie byłabym w stanie go wykorzystać. Ostatecznie przekonałam się, że zabieg nie będzie odpowiadał potrzebom mojej cery, ale znowu udało się pójść na kompromis i z kuponu skorzystała moja mama. Ja stałam się czujnym obserwatorem całego przedsięwzięcia ;)




Zabieg miał zostać wykonany w klinice BeautymeD, do której mam niedaleko i dość często obok niej przejeżdżałam. Zawsze byłam ciekawa, jak to w środku wygląda i jakie zabiegi przeprowadzają, ale nigdy nie miałam czasu zajrzeć i zapoznać się z ofertą, więc w końcu nadarzyła się okazja.

Geneo+ to zabieg, którego nazwa pochodzi od urządzenia marki Pollogen® przeznaczonego do wykonywania zabiegu odnowy skóry z wykorzystaniem technologii OxyGeneo.
Pozwolę sobie przytoczyć opis profesjonalny opis zabiegu zamieszczony na stronie kliniki.

Jak działa geneO+?

Urządzenie stymuluje złuszczanie zewnętrznej warstwy naskórka, a ten naturalny proces oczyszczający odsłania warstwę młodszych komórek, które łatwo wchłaniają zawarte w preparatach kosmetycznych składniki odżywcze. Dzięki technologii OxyGeneo powstają bardzo duże ilości pęcherzyków CO2 (dwutlenku węgla), które rozpryskują się na skórze i trafiają do jej zewnętrznych warstw. Pęcherzyki CO2 to efekt reakcji, jaka zachodzi między składnikami musującej kapsułki (z aktywnym dwuwęglanem sodu i kwasem cytrynowym) a żelem zawierającym naturalne składniki, rozprowadzanym równomiernie na skórze.
W bogatym w CO2 środowisku zwiększa się kwasowość krwi (czyli obniża się jej pH). To z kolei wywołuje efekt Bohra – naturalną reakcję krwi na obniżanie pH, w wyniku której hemoglobina łatwiej oddaje tlen tkankom. Proces ten prowadzi do zwiększenia ilości tego gazu w naskórku i do lepszego natlenienia tkanek. Na skutek tej fizjologicznej reakcji zwiększa się przepływ krwi w naczyniach włosowatych i poprawia się metabolizm komórek. Musowanie przyspiesza zaś wchłanianie aktywnych składników odżywczego żelu.

Jak przebiega zabieg z użyciem urządzenia geneO+?

Cząsteczki CO2 powstają przy użyciu aplikatora OxyGeneo – elementu urządzenia geneO+. Pierwszym etapem jest oczyszczenie skóry poddawanej zabiegowi. Na oczyszczony fragment nakłada się bogaty w składniki aktywne żel. Następnie na głowicy aplikatora mocuje się musującą kapsułkę. Głowicą na skórze wykonuje się koliste ruchy, którymi równomiernie rozprowadza się aktywny, odżywczy żel, złuszcza naskórek i uwalnia składniki kapsułki.

Jakie rodzaje zabiegów wykonuje się przy użyciu geneO+?

Urządzenie geneO+ można wykorzystać do przeprowadzenia dwóch rodzajów zabiegów z wykorzystaniem technologii OxyGeneoTM:
  • NeoRevive® – do odmłodzenia skóry
  • NeoBright® – do rozjaśnienia i odżywienia skóry.

Jakich efektów można się spodziewać po zabiegu NeoRevive®?geneo_NeoRevive_odmłodzenie skóry

Efekty stosowania zabiegu są natychmiastowe i dają się zauważyć gołym okiem – to  bardziej promienna, pełna wigoru i dobrze odżywiona skóra o zdecydowanie młodszym i bardziej zwartym wyglądzie. Po zabiegu można liczyć, że nastąpi:
  • redukcja i wypłycenie zmarszczek mimicznych oraz poprawa struktury tkanki
  • zauważalne ożywienie wyglądu skóry
  • wyrównanie i rozjaśnienie kolorytu tkanki
  • redukcja zmian pigmentowych
  • lepsze nawilżenie i napięcie skóry.


Jakie składniki aktywne wykorzystywane są w odnowie skóry przy użyciu geneO+?

Skład żelu odżywczego, który aplikuje się na skórę podczas zabiegu, zależy od tego, jaki efekt chcemy osiągnąć. Jeśli przeprowadzany ma być zabieg NeoRevive®, na skórę trafi serum nasycone składnikami działającymi energetyzująco na komórki, zmniejszającymi procesy zapalne, stymulującymi produkcję włókien kolagenowych i o działaniu przeciwutleniającym i nawilżającym. Żel będzie zawierał rybozę, wyciągi z granatu i dzikiej róży oraz witaminy i kwas hialuronowy.
Przy zabiegu NeoBright® zastosowany zostanie z kolei żel o działaniu przeciwutleniającym, zwiększającym nawilżenie i elastyczność skóry oraz bogaty w składniki hamujące wytwarzanie pigmentu w skórze i leczące przebarwienia, które już się pojawiły. W składzie preparatu znajdą się zatem witaminy, kwasy: hialuronowy, kojowy i azelainowy oraz wyciąg z dzikiej róży.

Dla kogo przeznaczony jest zabieg z użyciem urządzenia geneO+?

Zabiegowi z wykorzystaniem innowacyjnej i wysoce skutecznej technologii odnowy skóry OxyGeneo mogą poddać się wszystkie osoby, które:
  • oczekują natychmiastowych i zauważalnych efektów poprawy wyglądu, koloru i gładkości skóry,
  • chcą udoskonalić swój wygląd przed ważnym wydarzeniem w ich życiu (np. ślub, zabawa, udział w sesji fotograficznej)
  • poszukują skutecznej metody na redukcję istniejących przebarwień na skórze i chcą pozbyć się efektu zszarzałej, ponurej i zmęczonej cery,
  • nie mogą poświęcać dużo czasu na profesjonalną pielęgnację skóry, a oczekują mierzalnych, szybkich efektów.

Ile czasu trwa zabieg odnowy skóry z użyciem geneO+?

Czas każdego zabiegu może być indywidualnie dobrany i trwać od 20 minut do 1 godziny w jednej sesji. Całkowity czas trwania zabiegu zależy od tego, czy będzie to kompleksowe działanie na skórę twarzy, w którym użycie geneO+ stanie się tylko jednym z etapów pielęgnacji i leczenia, czy też będzie to zabieg lunchowy – przeznaczony dla osób zabieganych.

Czy zabieg wymaga wcześniejszego przygotowania?

Nie, zabieg geneO+ nie wymaga wcześniejszych przygotowań.

Ile zabiegów trzeba wykonać i jak często, aby zauważyć efekty?

Zastosowanie technologii OxyGeneo daje natychmiastowy i widoczny skutek już po pierwszym zastosowaniu. Aby utrzymać lub wzmocnić osiągnięty efekt, zaleca się skorzystać z serii 6 zabiegów. Najczęściej wykonuje się je raz w tygodniu. W długoterminowych kuracjach anti-ageing zalecane jest korzystanie z zabiegu raz w miesiącu.

Czy mogą wystąpić skutki uboczne po zastosowaniu urządzenia geneO+?

Po zabiegu skóra może być lekko zaczerwieniona, ale skutek ten mija po kilku godzinach.

Jakie są przeciwwskazania do wykonania zabiegu z wykorzystaniem geneO+?

Nie wolno poddawać skóry zabiegowi odżywiania ani rozjaśniania, jeśli:
  • zachodzi podejrzenie istnienia nowotworu lub chorowało się na nowotwór,
  • oczekuje się dziecka lub karmi się je piersią,
  • na skórze istnieją aktywne, zapalne zmiany trądzikowe, egzemy, wysypki, pojawiła się opryszczka, choruje się na łuszczycę, inne zapalne choroby skóry lub zaburzenia naczyniowe na powierzchni, która miałaby zostać poddana leczeniu,
  • stwierdzono cukrzycę, zaburzenia krążenia lub nerwowe,
  • skóra była poddawana zabiegom medycyny estetycznej lub kuracjom Accutan czy Retin A.

Czy geneO+ jest bezpieczny i czy posiada certyfikat europejski?

Tak, zarówno geneO+, jak i technologia OxyGeneo są bezpieczne. Posiadają międzynarodowe certyfikaty bezpieczeństwa: europejski CE, amerykański FDA i kanadyjski MOH.

To takie FAQ dla wszystkich zainteresowanych zabiegiem. Pomyślałam, że nie będę się wysilać i próbować przedstawić go w mądrych słowach, co pewnie i tak wyszłoby tak sobie, skoro mogę po prostu przytoczyć to, co publikuje klinika, więc opis jest dokładny, zawiera wszystkie ważne informacje i powinien zadowolić ciekawskich.
Zaproponowałam mamie NeoRevive, który ma spłycać zmarszczki, ogólnie odmładzać skórę, pomysł został zaakceptowany, więc wybrałyśmy się do kliniki. Na miejscu przywitała nas recepcjonistka, która natychmiast wszystkim się zajęła i przekazała nam ankietę dotyczącą alergii, chorób itp. Bardzo profesjonalne podejście, więc tu ode mnie duży plus. Potem zaproponowano nam coś do picia i wskazano, gdzie mamy czekać.
Zaraz później pojawiła się Pani Marta, która miała przeprowadzić zabieg. Po krótkiej konsultacji potwierdziła, że wybór NeoRevive jest trafny, więc przystąpiłyśmy do zabiegu.


Wszystko zaczęło się od delikatnego demakijażu, czy też, w przypadku mojej niemalującej się mamy, od oczyszczenia skóry.

Później Pani Marta przygotowała się do zabiegu, używała do tego różowego żelu odżywczego, który rozprowadziła po twarzy pędzlem. Potem umieściła musującą kapsułkę na głowicy aplikatora i kolistymi ruchami sunęła po skórze twarzy. Ten etap zabiegu miał złuszczyć naskórek i uwolnić składniki odżywcze. W tym czasie wystąpić może lekkie pieczenie, które prawie całkowicie ominęło moją mamę. Ale Pani Marta cały czas pamiętała, żeby upewnić się, czy aby na pewno nie dzieje się nic złego.


Po tej części zabiegu Pani Marta zmyła resztki żelu i przystąpiła do kolejnego etapu, zmieniła nakładkę głowicy na część z masującą, która (jak widać na zdjęciu poniżej) miała specjalne wypustki. Skóra ponownie została pokryta żelem i nadszedł czas na masaż, który miał za zadanie dogłębne "wciśnięcie" składników odżywczych.


Cały zabieg był w zasadzie dość monotonny, bo opierał się na powolnych kolistych ruchach po całej twarzy. Moja mama stwierdziła, że wcale jej się nie dłużyło, bo oba etapy były niesamowicie przyjemne, więc oprócz czegoś dobrego dla skóry dostała także odrobinę relaksu.

No i bardzo ważna część czyli EFEKTY.
Z tego co mówiła Pani Marta, wywnioskować można, że nie należy spodziewać się cudów po jednym zabiegu, bo powinno się wykonać całą ich serię. Jednak mamy wraz z mamą pewne spostrzeżenia, którymi zamierzam się z Wami podzielić.
Po pierwsze skóra była bardziej napięta, wizualnie wydawała się jędrniejsza. Skóra nabrała zdrowszego odcienia, stała się promienna i odżywiona. Wydaje mi się, że zabieg minimalnie zmniejszył widoczność porów, ale jest to naprawdę subtelna zmiana. Wygładzenia zmarszczek niestety nie zauważyłyśmy, ale po jednym zabiegu nie spodziewałam się efektu botoksu ;)
PRZED ZABIEGIEM:


I PO:




Ostatecznie mama jest bardzo zadowolona z tego zabiegu, efekt zauważalny i przede wszystkim wyczuwalny, całość była bardzo przyjemna, więc nie ma czego żałować.
Jeśli ten zabieg Was zainteresował, to zapraszam na stronę kliniki http://beautymed.com.pl/, warto zapoznać się z tym i innymi oferowanymi zabiegami.

Chciałabym od razu podziękować Pani Uli za wyróżnienie mnie i mojego bloga oraz danie mi szansy na załatwienie mamie takiego miłego prezentu, klinice BeautymeD za doskonałe przyjęcie, bardzo profesjonalną obsługę, fajne warunki i cały zabieg. No i dziękuję mojej mamie, że zgodziła się zostać swego rodzaju królikiem doświadczalnym, wypróbować zabieg i pomóc mi potem wysnuć wnioski na jego temat.

Znacie ten zabieg? Często korzystacie z usług takich klinik, profesjonalnych zabiegów?
Buziaki!


Urodziny i Spotkanie blogerek w Warszawie

Cześć!
Przede wszystkim chciałabym się pochwalić, że dziś blogowi stuknął rok! Wcześniej nie podejrzewałam, że blogowanie mnie tak wciągnie. Myślałam, że to słomiany zapał a tu proszę, niezły wynik. W ciągu najbliższych dni powinno pojawić się rozdanko z okazji urodzin! Dziś się nie pojawi, bo nie zdążę ogarnąć wszystkiego :) Ale zaglądajcie i czekajcie, a zostanie to nagrodzone.



Dziś zdam Wam relację z bardzo fajnego wydarzenia, w którym miałam przyjemność brać udział jakiś czas temu. Odbyło się ono dokładnie 6 września.
20 blogerek spotkało się w Vapiano w centrum miasta. Bardzo fajnie dobrane miejsce, wcześniej nie miałam okazji sprawdzić, jak te restauracje wyglądają. Przyjemna atmosfera, dobra kawa, jedzenia nie próbowałam, ale patrząc na talerze dziewczyn, stwierdziłam, że musi być smaczne ;)



Spotkanie zaczęłyśmy od prezentacji Original Source, Przedstawicielka marki Berenika dostarczyła nam kilka produktów, żebyśmy mogły poznać ich zapachy. Opowiedziała o firmie, o tym co produkują. Wprowadziła nas trochę w świat OS ;)



Potem przyszedł czas po prostu na pogaduchy, poznawanie się. Miałam szansę pogadać z osobami, których blogi czytam, to po prostu świetna sprawa. Jednak na blogu widzimy tylko ten malutki kawałek autora, a rozmowa daje nam o wiele lepszą perspektywę.
Co tu dużo mówić, mogłabym zachwalać, jak miłe było to spotkanie i jakie ciekawe prezenty od firm dostałyśmy, ale to drugie i tak zaraz zobaczycie.
Ograniczę się więc do podziękowania Patrycji (www.subiektywnablog.pl) i Marcie (http://diunay.blogspot.com/) za możliwość uczestniczenia w spotkaniu i tak świetną organizację. Dziewczyny naprawdę wszystkim się zajęły, planują również kolejne edycje spotkań i inne, równie ciekawe eventy, zajrzyjcie na stronę na facebooku https://www.facebook.com/SpotkaniaBlogerskie.
Dziękuję również reszcie uczestniczek spotkania, które sprawiły, że to był naprawdę mile spędzony czas :)

Blogerki muszą wszystkie kosmetyki wypróbować na wszystkie sposoby.
Nie chcę nic mówić, ale niektórym zdarzyło się naprawdę wypróbować smak produktów do kąpieli. Nie wskazuję palcami, ale ta osoba wie, że to o nią chodzi ;)



Za zdjęcia dziękuję Subiektywnej, Dezemce i fotografowi Original Source

No i przejdziemy do giftów, czyli co nam firmy dały ;)













AA Cosmeticshttp://kosmetykiaa.pl/
Arkanahttp://arkana.pl/
Bielendahttp://bielenda.pl/
Catricehttp://www.catrice.eu/pl
Golden Rosehttp://www.goldenrose.pl/
Lemaxhttp://www.lemaxkosmetyki.pl/
Luksjahttp://www.luksja.pl/
Original Sourcehttp://www.originalsource.pl/
Seboradinhttp://www.seboradin.pl/
Sorayahttp://www.soraya.pl/

Lista uczestników:

Green Pharmacy, Jedwab w płynie

Cześć!
Wróciłam już do domu, znowu trochę mi się wyjazd przedłużył, ale miałam ważny powód, więc liczę na to, że mi wybaczycie taką nieobecność :)
Wykorzystuję ostatnie dni wakacji, niedługo zaczynają się zajęcia i będzie ostra praca. Mam jednak nadzieję, że wciąż będę znajdywała czas na pisanie i czytanie Waszych blogów :)

Przechodząc do tematu, dziś zapraszam na moje spostrzeżenia dotyczące bardzo popularnego wśród blogerek jedwabiu :)



Jedwab kupujemy w małym kartoniku o dość prostej szacie graficznej. Producent informuje nas o niektórych składnikach produktu oraz braku tych niepożądanych (choćby parabenów).
W kartoniku znajdujemy buteleczkę, zawierającą 30 ml płynu, posiadającą bardzo wygodny dozownik. Pompka zabezpieczona jest zakrętką, która eliminuje możliwość rozlania się jedwabiu choćby w podróży.
Raczej nie ma problemów z dozowaniem, choć muszę kilka razy naciskać pompkę, żeby wypłynęła odpowiednia ilość produktu.




Konsystencja jest bardzo przyjemna, płynna aczkolwiek nie ucieka tak łatwo z ręki. Bardzo przyjemnie rozprowadza się po włosach.
Zapach jest delikatny, praktycznie niewyczuwalny na włosach. Mogę go wyczuć, jeśli wącham ręce po aplikacji lub włosy, ale normalnie nie jest nachalny. 



Skład mi się podoba, oczywiście znajdziemy silikony, które chronią włosy przed uszkodzeniami mechanicznymi, ale są tu również olejki i ekstrakt z aloesu, za co duży plus.
Jest jednak mały haczyk, produkt nazywany jest JEDWABIEM, więc logiczne byłoby szukanie jedwabiu w składzie, Na próżno możemy szukać, bo i tak go nie znajdziemy. Nie jest to szczególnie ważna sprawa, ale warto wiedzieć, jak to czasem robią nas w konia ;)


No i kwestia najważniejsza czyli działanie. Jedwabiu używam po każdym umyciu włosów, kiedy są jeszcze mokre. Kolejnym plusem produktu jest fakt, że chyba nie da się go przedawkować, zdarzało mi się, użyć dużej ilości, ale włosy nigdy nie wyglądały na obciążone, niedomyte, czy jakkolwiek inaczej, co mogłoby świadczyć o zbyt dużej dawce.
Po użyciu jedwabiu włosy wyglądają bardzo dobrze, są lśniące, miękkie i gładkie, choć w większej mierze to zasługa samych włosów niżby jedwabiu ;) Jednakże muszę mu przyznać, że działa bardzo fajnie i spełnia najważniejsze zadanie, czyli chroni przed uszkodzeniami. Oczywiście to nie metalowy pancerz, żeby bronił przed całym złem świata, ale znacząco zmniejsza prawdopodobieństwo złamania czy rozdwojenia włosa.

Produkt jest również bardzo wydajny, zużywam kilka pompek na jeden raz, używam go już jakieś dwa miesiące średnio co dwa dni i wciąż pozostała mi połowa butelki :)

Jeśli chodzi o dostępność, możemy go kupić w Naturze, wydaje mi się, że w Rossmannie też. Pewnie jeszcze w wielu miejscach, gdzie dostępne są produkty Green Pharmacy.
Ten jedwab kupimy za niecałe 10 zł, więc opłaca się wypróbować ;)

Znacie ten produkt? Lubicie go?
A może polecicie mi inne produkty tego typu? :)
Buziaki!



Palmer's, Cocoa Butter Formula, concentrated cream

Cześć!
Jeszcze nie ma 7. godziny a ja już do Was piszę. Niewątpliwe świadczy to o mojej skrupulatności, gdyż dziś znowu wyjeżdżam i przez myśl mi nie przeszło, że mogłabym Was zostawić z pustką. Tym razem moja nieobecność będzie krótsza, około tydzień lub półtora, bo potem zaczynają się studia, a ja jeszcze nie wszystko mam ogarnięte w temacie.
Koniec prywaty, teraz chcę Wam pokazać krem, którego przez długi czas nie znałam, ale teraz zawsze jest w pobliżu.



Kilka miesięcy temu kupiłam sobie ten krem w Superpharmie za 14.50 zł, ale proponuję patrzeć w innych sklepach, bo jednak jest taniej ;) Na przykład w DOZie 12 zł z hakiem, niby niewielka oszczędność, ale zawsze można uzbierać na kolejny krem.



Tubka zamykana na klik bardzo ułatwia mi życie, nie lubię kremów z zakrętką, zwykle niewygodnie się ich używa, ale to akurat kwestia drugorzędna. Opakowanie jest bardzo poręczne, z łatwością mieści się w dłoni i nie sprawia problemów przy wydobywaniu produktu.
Jak widzicie szaty graficzne na obu kremach są różne, choć krem ten sam. Nie wiem, czy to jakaś nowa zmiana, czy tak można je znaleźć zawsze, ale warto wiedzieć, czego szukać.

Z tyłu znajdziemy naklejkę z krótkim opisem kremu oraz skład widoczny poniżej. Znajdziemy tam parafinę i silikony, ale również ekstrakt, oleje i witaminy, więc wydaje mi się, że w ostatecznym rozrachunku wygląda to dobrze.


Konsystencja jest dość gęsta, co może wydawać się niewydajne, ale krem jest skoncentrowany, więc nie wymaga używania dużych ilości. Mi ta konsystencja bardzo odpowiada.
Zapach jest trudną kwestią, najpierw wydawał mi się świetny, potem zaczęłam się nim męczyć, bo jest dość ciężki. Na szczęście nie jest uciążliwy przy aplikacji, a wąchać rąk nie muszę, więc daję radę.

I kwestia najważniejsza czyli działanie. Miałam dość duże oczekiwania wobec tego kremu, według producenta ma ratować wyjątkowo wrażliwą i suchą skórę. Ja problemu ze skórą dłoni nie mam, mogę cały dzień nie używać kremów i wciąż jest w porządku, więc krem nie miał wysoko postawionej poprzeczki.
Palmer's wchłania się szybko, pozostawia na dłoniach delikatny film, który się nie lepi i nie utrudnia życia nawet tak zagorzałej przeciwniczce wszelkich filmów pozostawianych przez kremy jak ja.
Po użyciu kremu nasza skóra jest nawilżona i wygładzona, bardzo przyjemna w dotyku. Ale nie ma co się oszukiwać, że krem nawilży naszą skórę na 24 godziny, po krótkim czasie dłonie wracają do stanu sprzed smarowania. 
Nawilżenie jest wystarczające dla mnie, myślę, że dla tych z bardziej suchą skórą też będzie dobre, ale na pewno nagle nie wyeliminuje tej suchości.


Podsumowując krem jest dobry, ale nie doskonały. Na moje potrzeby w zupełności wystarczy, więc możliwe, że znowu się u mnie pojawi, jak skończę obecne opakowania
Drugi krem dostałam od Oli .

Znacie ten produkt? Czy może macie jakieś inne godne polecenia kremy do rąk?
Przypominam, że wyjeżdżam, więc znowu zdarzy się krótka nieobecność, ale może jeszcze uda mi się napisać posta, który się pojawi za kilka dni. Jednak nic nie obiecuję ;)
Buziaki!


Isana Med, żel pod prysznic z mocznikiem

Cześć!
Dziś oczekiwany post z żelem pod prysznic z Isany. Miałam i wciąż mam małe przeboje z komputerem, ale aktualnie działa, więc szybciutko piszę, żeby nie stracić szansy :)
Czytałam bardzo pozytywne opinie na temat tego produktu, więc oczywiście musiał wylądować w moim koszyku. Tylko czy rzeczywiście okazał się taki dobry? Przekonajmy się :)




Zacznijmy od opakowania, które niespecjalnie się wyróżnia w tłumie innych żeli. Szata graficzna jest prosta, na nalepce z przodu producent wytłuszcza brak niepożądanych składników w żelu. 
Butelka jest z mlecznego plastiku, więc nie mamy szansy zobaczyć, ile żelu jeszcze pozostało. To opakowanie nie ułatwia również wydobycia resztek produktu, ale nie jest to ogromny problem, bo wszytko da się zrobić ;)




Konsystencja jest typowa dla żelów pod prysznic, nie jest zbyt płynna, nie spływa z ręki. Produkt nie posiada jakiegoś specjalnego zapachu, co dla niektórych jest plusem dla innych wręcz przeciwnie, ale mi pasuje takie rozwiązanie. Lepiej żeby nie było zapachu, niż miałby śmierdzieć ;)




Jeśli chodzi o skład, rzeczywiście znajdziemy w nim obiecany przez producenta mocznik. Co prawda mamy tu również SLS, z którego nie jestem szczególnie zadowolona. Wiem, że niektóre z Was mówią, że demonizuję te SLSy, ale naprawdę wysuszają moją skórę, więc po prostu staram się ich za dużo nie używać, co nie jest takie proste zwłaszcza w przypadku żeli pod prysznic. 
Oprócz tego w składzie mamy również nawilżające glicerynę i pantenol, więc nie jest tak źle.

No więc jak, SLSy są, ale czy wysuszenie też? Na szczęście nie zauważyłam takiego efektu. Żel delikatnie oczyszcza skórę i pozostawia ją mniej więcej w podobnym stanie nawilżenia, z jakim zaczynamy się myć. Nie oczekiwałam, że żel nawilży skórę niczym balsam do ciała, miałam nadzieję, że po prostu jej nie wysuszy. I własnie z tym żel sobie poradził.

W ostatecznym rozliczeniu żel naprawdę fajnie sobie radzi, za cenę niecałych 5 zł naprawdę warto go wypróbować. Może cudów nie sprawi, ale i tak może pozytywnie zaskoczyć :)
Dostępny oczywiście w Rossmannie.

Znacie ten żel? Używałyście? :)
Buziaki!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...