Cześć!
Dziś o błotku, o którym ostatnio można było czytać na kilku blogach. Ja już mam je od dawna, ale jakoś się nie mogłam zebrać do napisania. Z góry przepraszam za niezbyt górnolotną jakość zdjęć, blogger jak zwykle mi pojechał po jakości :/
Ja ogólnie jestem fanką glinek, więc i błotko musiałam wypróbować. Poniższy produkt jest wyrobem White Flower, dostępny w każdym Rossmanie w cenie 15-20 zł w zależności od promocji. Są to grosze zważając na to, że dostajemy 500g błotka w proszku, nierozcieńczonego, bez dziwnych dodatków.
Instrukcja użycia jest bardzo prosta, wrzucić błoto do naczynia i zalać wodą. Ja, ze względu na mały strach przed podrażnieniami, postanowiłam dolać tam trochę olejku, wypadło na olej konopny po prostu. Potem wystarczy wymieszać, czasem sprawia to małe trudności, bo lubią się robić grudki, które trudno rozbić, a mogą się przyczynić do późniejszych trudności ze zmywaniem czy też małych zaczerwienień.
To teraz obietnice producenta:
Oryginalne błoto z Morza Martwego, pozyskane ręcznie, poddane procesowi suszenia na słońcu. Zachowuje wszystkie właściwości błota mokrego. Po otwarciu zawartość opakowania możesz zużywać stopniowo, przez dłuższy okres czasu.Skład: 100% błoto z Morza Martwego.Maska błotna z Morza Martwego:- regeneruje, pielęgnuje i odżywia skórę,- oczyszcza i wygładza, pozostawiając skórę świeżą, matową i nawilżoną;- pobudza krążenie krwi i metabolizm skórny- jest szeroko stosowana w ośrodkach SPA do zabiegów antycellulitowych i przeciw rozstępom- pozwala usunąć zmęczenie fizyczne i psychiczne- może być ważnym uzupełnieniem w terapii trądziku, łuszczycy, atopowego zapalenia skóry, egzem czy łojotoku.
Jak błoto naprawdę się sprawdza? Mogę powiedzieć, że wiele obietnic jest rzeczywiście spełnionych. Po zmyciu maseczki z błotka zauważam oczyszczoną skórę, która wygląda świeżo, czysto i promiennie. Towarzyszy temu doskonały mat, który utrzymuje się przez jakiś czas. Rzeczywiście pomaga trochę w leczeniu trądziku, zmniejsza niedoskonałości, sprawia, że skóra wygląda po prostu lepiej. Zdarza mu się także częściowe oczyszczenie i zwężenie porów.
Błoto jeszcze mnie jakoś specjalnie nie podrażniło, moim sposobem jest olej dodany do mieszanki i potem kładę na twarz mokre chusteczki higieniczne, co doskonale utrzymuje wilgotność maseczki, nic nie zasycha i nie ściąga skóry.
Używałam błota również na moje ręce, na których mam objawy rogowacenia okołomieszkowego. Produkt poradził sobie fajnie, oczyścił skórę i pozwolił na porządny peeling skóry. Później użyłam ukochanego Pilarixu i mogłam się cieszyć prawie przyjemną skórą (co jest dobrym osiągnięciem) :)
Wszystko pięknie, ale uwaga! Osoby z cerą naczynkową powinny uważać na pobudzenie krążenia krwi. Powinno się również pamiętać, że lepiej nie używać tego produktu za często. Zbyt mocne oczyszczanie co chwilę może działać niezdrowo na naszą skórę.
Co się tyczy aplikacji, nie sprawia mi ona problemów. Możemy uzyskać dowolną konsystencję, potem wystarczy wsadzić rękę i się wysmarować tam, gdzie trzeba. Przy zmywaniu trzeba się czasem trochę napracować, możemy w bonusie otrzymać dobry peeling, co jednak może nie być wskazane przy wrażliwej skórze, ale wtedy też można sobie poradzić ;)
Jeszcze w temacie wydajności mogę powiedzieć, że naprawdę się opłaca. Błota jest od groma, a wskazane 3-4 łyżeczki na maseczkę na samą twarz to zdecydowanie za dużo. Mi te 4 łyżeczki starczyły na oba przedramiona. To też może być kwestią tego, jak lubimy maseczki robić i ile nosić, ale w każdej wersji starczy nam proszku naprawdę na długo.
Na zdjęciu poniżej widać wymieszaną już breję. Wygląda średnio zachęcająco, pachnie również nieciekawie, ale ja już jestem przyzwyczajona do takich "dziwnych" rzeczy nakładanych na skórę.
No i w bonusie jeszcze zdjęcie wanny po zmyciu błota z rąk ;) Na szczęście wszystko ładnie spływa ze strumieniem wody.
Znacie to błoto? Chciałybyście je wypróbować? :)
Buziaki!
Ja raczej nie używam takich rzeczy, ale dobrze wiedzieć, że jest taki produkt w Rossmanie.
OdpowiedzUsuńw Rossmanie dużo perełek można znaleźć :)
UsuńMam to błotko, ale na razie użyłam tylko raz ;-)
OdpowiedzUsuńPotem nie będziesz mogła się uwolnić od niego ;)
UsuńŁo matko jaka czysta wanna! :D Chyba dlatego nie za bardzo mam ochotę kupować błotne kosmetyki hehe :P
OdpowiedzUsuńAle wszystko spływa łatwo, wystarczy spłukać prysznicem ;)
UsuńMiałam podobne w formie maseczek na twarz - ale już gotowe i szczerze mówiąc, coraz bardziej odchodzę od takich kosmetyków. Im jestem starsza tym mam bardziej suchą skórę a te wszystkie błotka chyba jeszcze bardziej ją wysuszają.
OdpowiedzUsuńMożliwe, że sucha cera nie przyjmuje go tak dobrze. Może warto wypróbować wersję w proszku i dodać nawilżających składników po prostu?
UsuńZamierzam je wypróbować :)
OdpowiedzUsuńczekam na efekty :)
UsuńJa bym chętnie wypróbowała nie wiedziałam że coś takiego można kupić w Rossmanie :)
OdpowiedzUsuńRossman zaskakuje! :)
Usuńbrzmi fajnie! ja jeszcze nigdy nie testowałam takich sypkich produktów do rozrabiania ;p
OdpowiedzUsuńJa o wiele bardziej wolę takie, bez zbędnych dodatków ;)
UsuńWszystko brzmiało obiecująco, dopóki nie przeczytałam tego o naczykowcach :( naczynek mam dużo genetycznie i i tak nie mogę na nie nic za bardzo poradzić, więc niestety produkt nie dla mnie. Ale glinki same w sobie od czasu do czasu nakładam i krzywdy nie robią :)
OdpowiedzUsuńNo tak, dla naczynkowców to może być trochę jak loteria, albo dobrze zadziała albo w drugą stronę.
UsuńKilka razy widziałam ten produkt w Rossmannie jednak nie skusił mnie na tyle, żeby wylądować w koszyku :P Dokładnie tak samo wygląda moja wanna tyle tylko, że po peelingu kawowym :P
OdpowiedzUsuńDuża dbałość o urodę równa się brudna łazienka, jak widać :D
UsuńWygląda jak kakao i jest mega apetyczne :D
OdpowiedzUsuńnoo, do kakao bym tego akurat nie porównała :) Ale skoro takie skojarzenie może umilić używanie, to czemu nie!
UsuńZauważyłam je któregoś razu w Rossmannie, ale myślałam, że to jakaś ściema a błoto głównie z nazwy i nawet do rąk nie wzięłam :)
OdpowiedzUsuńMam rozszerzone naczynka, stosuje glinki. Następnym razem przychylniejszym okiem spojrzę na to błoto :)
Ja też sceptycznie na nie spoglądałam, ale okazało się, że to prawda i jest 100% błota w błocie :)
Usuń:D boze widok na wanne jak z horroru :D
OdpowiedzUsuńjakby jeszcze było na czerwono, to by robiło furorę w horrorach :)
UsuńChętnie bym wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńto do dzieła :)
UsuńKurcze akurat dziś byłam w Rossmannie szkoda,że wcześniej nie przeczytałam Twojej recnezji ;/
OdpowiedzUsuńprędzej czy później znowu do niego trafisz, prawda? :)
UsuńDawno nie stosowałam maseczek do twarzy, chyba moja cera aż tak ich nie potrzebuje. Ale mimo wszystko może w najbliższym czasie skuszę się na jakąś jednorazówkę, bo póki co nie potrzebuję tak dużego opakowania. Bardzo fajna, rzetelna recenzja. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZazdroszczę niewymagającej cery, moja jest bardzo wdzięczna po każdym zabiegu typu maseczki, peelingu ;)
UsuńJa bym chętnie wypróbowała, tym bardziej, że zachęca nie tylko Twoja opinia, ale i cena ;D
OdpowiedzUsuńKoniecznie wypróbuj, nawet bez spektakularnych efektów za taką cenę warto :)
Usuńchętnie bym ten produkt przetestowała ;)
OdpowiedzUsuńdo dzieła :)
UsuńO to może i stan moich rąk poprawi? :)
OdpowiedzUsuńmoże! U mnie to takie chwilowe poprawy raczej, ale przy systematycznym stosowaniu jest lepiej. :)
UsuńOo, uwielbiam takie błotka! :D Choć jest trochę ciapania :P
OdpowiedzUsuńno trochę jest, ale warto :)
UsuńNie wiedziałam, że coś takiego znajdę w Rossmannie ! :)
OdpowiedzUsuńa tu niespodzianka! :)
UsuńA ja tego nie widziałam, a dzisiaj własnie byłam w Rossmanie :P Muszę lepiej poszukać, bo całkiem ciekawie to wygląda :)
OdpowiedzUsuńleży chyba gdzieś koło płynów do kąpieli, przynajmniej u mnie jakoś tak był ;)
UsuńPierwszy raz widzę błoto w formie proszku. Do tej pory widywałam je jedynie w formie gotowej do użycia.
OdpowiedzUsuńja wolę jednak w proszku, wtedy jest bez zbędnych dodatków ;)
UsuńPrezentuje się ciekawie, chciałabym wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńmam to błotko, na razie w komodzie;)...
OdpowiedzUsuńale się teraz wystrachałam, bo mam cerę wrażliwą z tendencją do naczynek... chyba na twarz w związku z tym się nie odważę położyć, może zatem na ciało, ale wedle Twojego sposobu z olejkiem wymieszam...
nie sądziłam, że to błotko może być tak mocne...
pozdrawiam ciepło
:)
Muszę się spiąć i w końcu kupić to błoto, ale ja będę zużyć je wyłącznie do twarzy. Raz, że mi szkoda a dwa że właśnie... robi niezły bałaganik :D Już przeżywam tę gehennę z glinkowymi maseczkami.
OdpowiedzUsuńCzego to się nie robi dla urody ;)
OdpowiedzUsuńuwielbia działanie błota z morza martwego, ale i innych błotek :) np mułu termalnego ^^
OdpowiedzUsuń