Najpierw rozszyfrujmy te skróty: SLS czyli Sodium Lauryl Sulfate, SLES czyli Sodium Laureth Sulfate.
Prawdopodobnie każda z Was spotkała się już z tymi substancjami, być może nieświadomie.
SLS i SLES są tanimi detergentami, dodawanymi praktycznie wszędzie: szampony, żele pod prysznic, mydła, płyny i olejki do kąpieli a także do chemii gospodarczej. Wpływają na pienienie się produktu.
SLS i SLES (a także Ammonium Lauryl Sulfate i Sodium Myreth Sulfate) oczyszczają skórę poprzez niszczenie warstwy lipidowej, co powoduje nadmierne wydzielanie łoju w reakcji obronnej.
W skrajnych przypadkach mogą powodować świąd, rumień. Może być przyczyną powstawania łupieżu, podrażnień skalpu, łamliwości i wypadania włosów i wspomnianego już łojotoku.
Powodują podrażnienie oczu i zapalenie spojówek, jeśli dostaną się do jamy nosowej, mogą spowodować nieżyt nosa.
Przenikają do krwi, są metabolizowane w wątrobie, mogą uszkodzić układ nerwowy i układ odpornościowy skóry.
W zbliżeniu z narządami płciowymi mogą sprawić nieprawidłowy przebieg spermatogenezy i oogenezy.
Detergenty te zmieniają pH skóry z kwaśnego na zasadowe, co pogarsza funkcję barierową, skóra staje się sucha i szorstka.
Niedawno wyczytałam też, że SLS i SLES mogą być zanieczyszczone dioksanem (dioxane), który jest rakotwórczy.
Opierając się o powyższe informacje, łatwo jest stwierdzić, że kosmetyki zawierające te detergenty mogą nam wybitnie nie służyć. Oczywiście mówimy tu o różnych osobach, każdy organizm jest inny, niektóre reagują lepiej niektóre gorzej.
Jednak lepiej jest nie przesadzać z częstością używania SLS i SLES, bywają one potrzebne to oczyszczenia, ale na co dzień można myć włosy lekkim szamponem, który nie będzie atakował warstwy lipidowej, a od czasu do czasu używać mocniejszego szamponu. Nasze włosy same nam pokażą kiedy ten czas nadejdzie.
Nawet wtedy lepiej jest wybrać trochę delikatniejszych kuzynów na przykład Sodium Myreth Sulfate.
Ja bym aż tak nie straszyła ;) SLSy są praktycznie w każdym drogeryjnym kosmetyku. Często są dodawane składniki łagodzące ich działanie... co faktycznie nie zmienia faktu, że lepiej używać jest takich bez tych składników ;) Chociaż ja wychodzę z założenia, żeby nie popadać w paranoje ;) Ale fajny post, warto uświadamiać ludzi żeby zwracali uwagę na składy ;) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie miałam zamiaru straszyć, wiadomo, że fakt, że mogą tak działać, nie oznacza, że wszyscy dostaniemy łupieżu, potem wyłysiejemy, dostaniemy raka i umrzemy ;) Aczkolwiek warto znać i te gorsze działania, skoro coś na siebie kładziemy.
UsuńRównież pzodrawiam :)
No tak, masz rację ;) Sama unikam tych składników, a na pewno nie przejdą u mnie w płynie do higieny intymnej :P
UsuńJa tam się nie znam na składach, jasne, lepiej nie używać tych składników, ale nie zawsze się da wybrać szampon czy żel pod prysznic właśnie bez nich.
OdpowiedzUsuńTo też nie jest powiedziane, że absolutnie nigdy nie wolno używać, wystarczy w miarę ograniczać i po takim prysznicu z żelem z SLS nałożyć balsam, który wspomoże naszą skórę.
UsuńA na włosy obowiązkowo odżywka po takim oczyszczaniu.
Nie trzeba się znać, wystarczy kilka informacji, żeby polepszyć stan naszej skóry i włosów :)
Ja siarczanowych detergentów unikam w przypadku włosów i twarzy. Reszta ciała reaguje na nie dobrze. Fajnie napisany post :)
OdpowiedzUsuńcieszę się, że się podoba :)
UsuńJa nie potrafię zrezygnować z płynów do kąpieli, więc moje ciało też jest wystawione na slsy, ale jak u Ciebie - włosy i twarz chronię przed tym ;)
A no widzisz. Wszędzie to jest, było i prawdopodobnie będzie. Bez sensu jest dla mnie to co robi przemysł kosmetyczny - wie, że szkodzi to ludziom, a dalej ładuje konserwanty w kosmetyki. Cóż, stawiają na ilość, a nie jakość. Porażka ;/ Dobrze, że świadomość ludzka idzie do przodu i ludzie wiedzą co można, a czego nie można używać :)
OdpowiedzUsuńniestety, coś jest tanie to trzeba upakować wszędzie :/
UsuńCałe szczęście, że teraz łatwiej znaleźć produkty bez SLS czy SLeS niż jeszcze rok czy dwa lata wstecz :) Czasem niestety jest to nie do ominięcia. Nawet te super ekstra drogie produkty zawierają te substancje, może nie w postaci SLS ale w innej, droższej formie :D
OdpowiedzUsuńniestety ciężko to ominąć, ale przynajmniej czasem się udaje :)
Usuńmoże niedługo producenci zrobią jakiś przełom i zaczną myśleć o konsumentach i ich zdrowiu ;)
Masakra z tymi składnikami :/
OdpowiedzUsuńniestety :(
Usuńteraz strach co cokolwiek używać czy jeść, pić :/
OdpowiedzUsuńniestety tak :/
Usuńo matko... nie zdawalam sobie wczesniej sprawy z tego, ile SLS potrawia wyrządzic szkody w orgzanizmie. ale skoro są to składniki rakotworcze, to dlaczego nadal dostępnie w sprzedazy... chyba w dzisiejszym swiecie jestesmy szpikowani sama chemią i barnikami, wiec co tu sie dziwic, ze ludzie umieraja coraz młodziej i tyle roznych chorob dookola. pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńskutki rzeczywiście mogą być groźne, ale też wiadomo, że nie każdy je odczuje. A z szpikowaniem chemią niestety muszę się zgodzić. Ciężko znaleźć produkty, które nie są nią wypełnione.
Usuńbardzo przydatny otwieracz oczu ;-) niby wiem, ale jakoś się o tym nie myśli, bo są praktycznie we wszystkich produktach...
OdpowiedzUsuńcieszę się, że jakoś mogę zwrócić uwagę na szkodliwość, niektórzy pominą, ale niektórym może się przydać :)
UsuńNa szczęście teraz zaczynają się pojawiać kosmetyki bardziej zdrowe, bez SLSów na przykład.
Zawsze najlepiej przekonać się, jak wygląda na żywo :)
OdpowiedzUsuń_________________
Tak też właśnie robię - jako szamponu używam rozcieńczonego Facelle, szamponu z SLSem do oczyszczania :). Szkoda, że tak ciężko ich uniknąć np. w żelach pod prysznic :(
I prawidłowo :)
UsuńSą wszędzie niestety, ale może skoro świadomość społeczeństwa wzrasta to i producenci się trochę nawrócą.
a ja ostatnio wyczytałam, że SLS i SLES nie należy się bać, gdy w składzie są substancje "łagodzące" ich działanie ;)
OdpowiedzUsuńa to do takich informacji jeszcze nie dotarłam, na pewno poszukam :)
Usuńtak dokładnie nie ma co panikować, są bardzo często w składach substancje łagodzące :)
UsuńJa już od jakiegoś czasu staram się używać delikatnych szamponów i widzę ogromną poprawę, moje włosy i skóra głowy są i za to ogromnie wdzięczne :)
OdpowiedzUsuńi to jest najważniejsze, że włosy są zadowolone :)
Usuńw decathlonie oraz na allegro http://allegro.pl/listing/listing.php?string=kalosze+matowe&search_scope=wszystkie+dzia%C5%82y tutaj :)
OdpowiedzUsuńsls i sles nie są takie straszne jak je malują, o czym przekonują doktorzy tutaj http://www.kosmopedia.org/fakty_i_mity/#Sodium Lauryl Sulfate (SLS) i Sodium Laureth Sulfate (SLES) Gdzie wyraźnie napisane jest, że rakotwórcze nie są :) Mimo wszystko mogą być drażniące czy uczulające
Jak wcześniej czytałam a propos SLS i SLES to wyszło na to, że one same nie są rakotwórcze, ale mogą być zanieczyszczone rakotwóczym dioksanem ;)
UsuńDzięki za kalosze :)
bardzo przydatny post :) ja unikam kosmetyków z SLS w składzie
OdpowiedzUsuńcieszę się, że może się przydać :)
Usuńbardzo dobrze, ja też staram się unikać, ale jak już gdzieś pisałam - nie jestem w stanie zrezygnować z pachnących płynów do kąpieli :(
dobrze się na tym znać, ja również uważam że post mega przydatny:)!
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę, że ktoś może skorzystać z tego! :)
Usuńdobrze wiedzieć :) wiedziałam że szkodliwe są ale na moich włosach od czasu zawitają :)
OdpowiedzUsuńdodaje do obs
na każdych włosach od czasu do czasu muszą być ;)
Usuńmiło mi :)
Odkąd zaprzestałam myć głowę szamponem z SLSami, aż tak mnie nie swędzi ;)
OdpowiedzUsuńto bardzo dobrze :)
Usuń